piątek, 8 lutego 2013

9. Love or die.

Otwieram oczy, jestem w jakimś pomieszczeniu. Naprzeciw mnie Tom skrępowany jakimiś mokrymi pasami. Jest nieprzytomny i strasznie pobity. Po chwili orientuję się że również jestem związany. Wiem że krzyczenie o pomoc jest bezsensu. Kompletnie. Do pomieszczenia wchodzi dwóch zupełnie nieznanych mi mężczyzn. Z głupimi uśmiechami lustrowali mnie oraz Parkera.
- Sykes, nie ładnie przeciwstawiać się własnej agencji. - mówi jeden z nich a ja unoszę brew.
- Co masz na myśli? - mówię cicho, wszystko mnie boli.
- Doskonale wiemy o współpracy z K-Mart. I o Hope Fay. - kuca przede mną. - Tej blondyneczce może się coś stać... - szepcze a ja próbuję się wyrywać.
- Tknij ją a pożałujesz. - cedzę przez zęby.
- Tak, ty i te twoje zdolności w torturach. - wstaje. - Macie obydwoje szanse rehabilitacji. Odejdziecie od tych dziewczyn i zabijecie Nathalie.
- Dobrze... - odpieram. Jeśli taka jest cena za życie Hope, jestem w stanie wszystko zrobić.

***
Max obmywa rany Tom'a, ja piję wodę. Nasze ciuchy już spakowałem. Wymkniemy się w nocy, nikt nas nie zauważy. Parker nie wie o co chodzi, podam mu na kolacji środek usypiający. Cały czas jestem zamyślony. Najgorsze będzie opuścić Hope. Wydaję mi się że pozwala mi się zbliżyć... A jednak. Muszę opuścić sens mojego życia. Obok niej czuję jak bym naprawdę żył. Miłość. To piękne uczucie.
Ostatni raz patrzę na zegarek, wskazujący 00:17. Biorę moją i Tom'a torbę i wydostaję się przez balkon. Chowam rzeczy do bagażnika. Teraz czas na przyjaciela. Przemykam niezauważony do jego pokoju. Śpi, środek działa. Przewieszam go sobie przez ramię. Ciężko jest, ale ujdę. Zdyszany kładę go z tyłu samochodu a sam wsiadam na miejscu kierowcy. Przekręcam kluczyk w stacyjce, ostatni raz mój wzrok zawiesza się na naszym domu. Tyle przyjemnych chwil... Wzdycham i odjeżdżamy w głąb miasta.
Zatrzymuję się przy hotelu. Jutro wylatujemy do LA, tam obecnie przebywa Nathalie. Tom budzi się, na moje szczęście lub nieszczęście. Kładę go na łóżku, obok torby i zamykam na klucz. Będzie się rzucał, krzyczał. Mam to gdzieś. Z balkonu nie skoczy, 5 piętro. Zakładam luźne dresy, o 13 mamy lot, a jest 1:00. Przykrywam się kocem i odpływam w krainę Morfeusza. Czeka mnie bardzo ważne zadanie, które może kosztować życiem Hope.


Są krótkie... Staram się aby były dłuższe, ale nie wychodzi. Mam 4 blogi, myślę o przywróceniu tego z imaginami. I tak cud że jeszcze wyrabiam. c:
Proszę, komentujcie jeśli czytacie. To ważne. ;3
Do następnego <3

4 komentarze:

  1. Ty się nie wyrabiasz? Serio? Jak codziennie przynajmniej dwa rozdziały! Akurat. Dobra korzystam z informatycznej matmy to się muszę streszczać. Ta.. Nathan nie wykracza się poza własną agencję.. Teraz mamsz tego konsekwencje :) Złapali ich, pobili, wypuścili, a teraz zaczynają polowanie na Nathalie.. Propo Natha - oczywiście najpierw praca, potem miłość. W jego przypadku jedno drugie wyklucza. Po co on porywa Toma? Może by poszedł po dobroci? Na pewno..... xD Mają wylot i zacznie się... Piszesz świetnie, genialny jesteś... Podoba mi się. Wogóle mogłabym się jeszcze rozpisać, ale matma się skończyła :( Do następnego. Papa :) Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  2. KURWA. O.O ALE ZAJEBISTY ROZDZIAŁ *______________________* TY SIĘ NIE WYRABIASZ? ŚMIESZNY JESTEŚ ! ;P JAK TY CODZIENNIE WSTAWIASZ PO 2 ROZDZIAŁY! TO JA MAM BLOGA I CO 4 DNI ROZDZIAŁ WSTAWIAM BO SIĘ NIE WYRABIAM CHOCIAŻ MAM FERIE! ROZDZIAŁ CUDNY , CIEKAWI MNIE CO BĘDZIE DALEJ. WENY BO CHCE NASTĘPNY ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cud, że wyrabiasz? To nie cud tylko Twój fenomen :*** !
    Rozdział niesamowity ;***
    Szkoda tylko, że musi odpuścić sobie Hope :( :*** !
    Mam nadzieję, że jak zabiją tą całą Nathalie to wrócą i będą w końcu szczęśliwi i wgl ;***
    I Nath będzie z Hope ;*** I będą żyli długo i szczęśliwie ;***
    Czekam na next'a ;***
    Weny ;***!

    Mychaaa ; ***

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że wyjechali ;c
    Ale mam nadzieję że wrócą ;)
    rozdział świetny jak zawsze ;d
    Zapraszam do mnie, nowy rozdział :
    http://missyoutw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń