czwartek, 31 stycznia 2013

4. And you were there at the turn

Kilka następne dni, były spokojne. Chłopacy nadal nie ufają dziewczyną. Gdyby miały złe zamiary, raczej nie pomogłyby mi. Znów wychodzę z domu. Nie odpowiadam na pytanie Maxa gdzie idę, nie mam ochoty. Przechodząc przez ulicę, widzę Hope. Opiera się o słup z założonymi rękoma, jakby na mnie czekała. Podchodzę do niej.
- Nathy, pomóż mi. - mówi błagalnym tonem a ja unoszę brew.
- O co chodzi? - pytam a ona rozgląda się.
- Mój były chodzi za mną. - wzdycha i spuszcza wzrok. Przytulam ją i widzę postać niedaleko nas. Uśmiecham się pod nosem. Dziewczyna wtula się we mnie. Wyciągam pistolet z kieszeni i lekko nas obracam. Broń przykładam do biodra blondynki i strzelam. Trafiłem w brzuch, nawet lepiej. Łapię ją za rękę i uciekamy. Dobiegamy do jej kawalerki. Gestem dłoni zaprasza mnie do środka. Nawet przytulnie i przestronnie. Siadam na kanapie, po chwili Hope podaje mi kubek z kawą. Sama również to samo sobie zaparzyła. Upijam łyk aromatycznego napoju.
- Twoi przyjaciele chyba mnie nie lubią. - wzdycha a ja wzruszam ramionami.
- Są nieufni. Przypomnijmy, że mam ciebie zabić. - odpieram sarkastycznie.
Po pół godzinie wychodzę z jej domu i kieruję się do swojego. Znów za sobą słyszę kroki. Odwracam się i tym samym w porę powstrzymuję atak na mnie. Kopię mężczyznę w brzuch i strzelam w jego bark. Biegnę do domu, gdzie uspakaja mnie Jay. Mój najlepszy przyjaciel, rozumie mnie jak nikt. Opowiadam mu wszystko. Czas wyznać prawdę.
- Poznałem ją dwa lata temu, kiedy miałem zlikwidować Antoniego Vilesca. Pomagała mi. Po akcji uciekła do Nowego Jorku, bo bała się że będą chcieli zemsty na Niej i jej rodzinie. Wtedy rozwijało się miedzy nami uczucie. I teraz ono powróciło... - James klepie mnie w ramię.
- Miłość jest do bani. - uśmiecha się a ja kiwam głową. Włączam na odtwarzaczu "Numb" i nalewam sobie do szklanki alkohol. Tak samo robi McGuiness. Po kilku kieliszkach jesteśmy wstawieni. Jay podskakuje do rytmów piosenki, pogłaśniam piosenkę na full. Śmieję się i bawię bronią. Zdjęcie mojego ojca przypinam do ściany i strzelam do niego. Pistolet chowam do kieszeni i pluję na podziurawione zdjęcie. Słyszę dzwonek do drzwi, mimo tego że jest głośno w domu. Otwieram i widzę w drzwiach Blair. Kręci przecząco głową i z łatwością mnie odpycha. No tak, jestem pijany. Idzie do salonu, gdzie rozgląda się.
- Gdzie ona jest? - pyta i ścisza pilotem muzykę, czym wywołuje złość Jay'a.
- Kto? W ogóle nie wiem o co chodzi. - odpowiadam
- Hope. Zniknęła, ostatni raz widziała się z tobą.
Jej słowa powoli do mnie docierają, jak w zwolnionym tempie. Chciałbym przewinąć tę klatkę ale nie da się. Jesteśmy uwięzieni już na zawsze w mroku śmierci, którą z ochotą zadajemy.


Pisany przy moich ulubionych zespołach xd
Dają mi natchnienie ♥
Podoba mi się ten blog, ale jestem zawiedziony :c
Tyle osób z poprzedniego chciało nowego o TW.
I duupa. xd
No ale mówi się hop i do przodu. Czy jakoś tak ^^
Do następnego <3

środa, 30 stycznia 2013

3. Why you kill him?

Dobiegam do domu, i cały zgrzany opadam na sofę. Dobrze że jestem sam. Wzdycham ciężko. Po akcji z Hope, dwa lata temu, zabiłem szefa mafii włoskiej. W sumie przez przypadek. Niestety, zwaliłem na siebie całą mafię. Może o to chodzi w tym całym spisku? Może chcą się na mnie od wewnątrz zmieścić. Nie od dziś wiadomo, że jestem ulubionym członkiem Marc'a. Idę do pokoju, i wyciągam pistolet snajperski. Do tego bandana na twarz i kaptur na głowie. Uśmiecham się do siebie i wychodzę na zewnątrz. Rozglądam się i idę dalej. Ostatni raz patrzę w telefon.
" Above Street 256 "
Chowam BlackBerry do kieszeni. Po 10 minutach jazdy motorem, docieram do miejsca docelowego. Motor parkuje kilkanaście metrów dalej. Wchodzę schodami pożarowymi i stoję na dachu. Idealne miejsce do strzału, na przeciw. Wykładam broń, skręcam ją i ustawiam pod idealnym kątem. W końcu jestem perfekcjonistą. Kładę się na brzuchu, mój palec wskazujący spoczywa na spuście. Czekam na właściwą chwilę. Tłumik, dach. Wszystko mam zaplanowane. Słyszę jak katedra Windsorów wybija godzinę 23. Cel się spóźnia, ale to mnie nie odstrasza. No i wreszcie jest. Diler, nad dilerami. Czas wyrównać rachunki. Ze mną się nie zadziera. Kiedy mężczyzna znajduje się idealnie na linii ognia, strzelam. Głuchy strzał w głowę. Łuski chowam do specjalnego pudełeczka. Posprzątanie wszystkiego zajmuje mi parę minut. Wsiadam na motor i odjeżdżam spokojnie, bez pośpiechu. Znów w mojej głowie jest Hope. Wychodzę z garażu i lekkim krokiem wchodzę do domu. Unoszę brew, kiedy widzę Hope, Cat i Tom'a w salonie. 
- Czemu go zabiłeś? - pyta brunetka.
- O co chodzi? - chrząkam.
- Wczoraj na ulicy zabiłeś nożem jednego z naszych znajomych. Poplecznika Nathalie. - wzrusza ramionami Hope.
- Tak. Śledził mnie i chciał zaatakować.
- To się zgadza. Przy nim znaleźliśmy to. - blondynka podaje mi kartkę.
" Nathan Sykes, obserwować i pobić. Jeśli się nie uda-zabić "
Kładę papier na stół. To brzmi jak wyrok śmierci.


Dziękuję za takie śliczne komentarze. *_*
BĘDZIE NAPE. xd ♥
Kocham was, szczególnie jak się wkurzacie. ^^
Do następnego <3

wtorek, 29 stycznia 2013

2. Girl let me love you.

Każdy kolejny łyk alkoholu mnie odurzał, sprawiał że czułem się niepokonany. Wreszcie na horyzoncie się pojawiła Hope, ale jest... nieosiągalna. Nie dla mnie. Rzucam o ścianę pustą butelką bourbonu. Rozbija się na kawałki. Tom kładzie rękę na moim ramieniu, a ja wzruszam ramionami. Dlaczego miłość musi być do bani? Idę do pokoju, po czym kładę się na łóżku, i jak bachor zasypiam.
Budzę się ze strasznym bólem głowy. Normalne. Wstaję, przebieram się i idę do kuchni wziąć tabletkę. Broń spoczywa w mojej kieszeni. Słyszę dzwonek do drzwi, mozolnie je otwieram. Unoszę brew kiedy widzę przed sobą trzy dziewczyny. 
- Nie zabiłeś mnie. Znaczy więc to że masz dobre serce. - stwierdza Cat a ja śmieję się szyderczo. Wpuszczam je do środka. Chłopacy gromadzą się w salonie, naprzeciw gości. Dziewczyny patrzą po sobie niepewnie. Przed nie wychodzi Hope.
- Z pewnością widzieliście zdjęcie. To od nas. Uważamy że powinniśmy jakoś połączyć siły. To spisek. - mówi cicho.
- Tak, jasne. Już ci wierzę. - warczy Jay a ja piorunuję go wzrokiem.
- Nie to nie. My was ostrzegałyśmy - rezygnuje Blaire ale Hope zatrzymuje ją.
- Ok. Jutro wieczorem wszyscy się spotkajmy. - mówię a panna Fay uśmiecha się. Wychodzą a Jay ciężko upada na kanapę. Kiwam głową, jakbym karał małe dziecko. Wychodzę z domu i idę w stronę centrum. Rozmyślam o Hope. Wchodzę do sklepu i kupuję dwie paczki papierosów. Płacę i wychodzę. Kieruję się do parku, gdzie siadam na ławce i odpalam jednego papierosa. Zaciągam się, przymykając lekko oczy. Znów Ona zaprząta moją głowę. To denerwujące. Po kilku minutach gaszę papierosa i wkładam ręce do kurtki. Nudzę się, moje oczy wpatrzone są w ziemię. Ktoś siada obok mnie, spoglądam na tą osobę.
- Nathy, ty tutaj siedzisz? - śmieje się dziewczyna. A jednak pamięta.
- Tak, nie mam co robić. - wzruszam ramionami a ona mnie dźga w udo.
- Oj. Masz mnie. Tak, wiem, źle zrobiłam że wyjechałam. Ale wtedy się bałam i w ogóle tak wyszło... Przepraszam. Możemy to naprawić. - uśmiecha się blondynka.
- Dobrze. Naprawmy to. - na moją twarz wkrada się perlisty uśmiech. 
- To do jutra. - Hope kiwa mi na pożegnanie i odchodzi. Ja również wracam do domu, ale moja intuicja nie daje mi spokoju. Rzeczywiście, mam racje. Ktoś za mną idzie cały czas. Specjalnie skręcam w zaułek. Dochodzi do mnie. Odwracam się gwałtownie, uderzam go w twarz. Wbijam nóż w jego brzuch i uciekam.


Lol. 
Tylko tak skomentuje to xd
Jeśli czytacie to, to komentujcie. Proszę :3
Dzięki temu wiem, czy jest sens pisania. ^^
Blog z imaginami --> thewanteddreams.blogspot.com

poniedziałek, 28 stycznia 2013

1.

Zdjęcie przedstawiające Marc'a i Nathalie. Rozmawiają. Przecież Marc jest naszym szefem, a Nathalie szefową K-Mart. To nie możliwe. Kręcę przecząco głową. Chowam zdjęcie do koperty, kiedy wylatuje z niej karteczka. Zgrabnie złożona.
Oni planują spisek. Chcą zabić Was i Nas. Uważajcie. 
Unoszę brew i odkładam papiery na stół. Kilkanaście minut później przychodzą chłopacy. Ze spokojem oglądają zdjęcia, również te z szefami. Są zdziwieni, tak jak ja. Siva wpada na plan, który ma duże szanse na zwycięstwo. Z chęcią opowiada nam o nim, a moje myśli zajmuje Hope. Uśmiecham się pod nosem. Ironia losu. Zakochałem się, a teraz muszę ją zabić. I jej przyjaciółki. I nagle, zapala się jak gdyby lampka w mojej głowie. Chris, Chris Jones. Takie same nazwisko jak Caterina. Sam powiedział że ma siostrę, która do grzecznych nie należy.
- Tom, czy Cat może mieć brata? - pytam a Parker przeciera oczy.
- Tak, ma na imię Chris. - odpowiada obojętnie.
- Chris którego znamy? - upewniam się a on kiwa głową twierdząco. Uśmiecham się i idę do mojego pokoju. Chwytam do ręki broń, zakładam skórzaną kurtkę. Wyglądam przez okno, po czym wychodzę z domu. Patrzę na zegarek w telefonie wskazujący parę minut po dwudziestej. Przekręcam kluczyk w stacyjce i rozlega się pisk opon. Odjeżdżam na motorze. Połykam jezdnię jak smok. Po 20 minutach zatrzymuję się w pobliżu domu jednorodzinnego. Szybkim krokiem zmierzam ku niemu. Łatwo przechodzę przez płot. Dzwonię dzwonkiem, który jest umieszczony pod tabliczką z napisem "Jones". Ładuję broń, mam 10 naboi. Otwiera mi blondyn, wchodzę i pcham go na ścianę, tak że uderza głową o ścianę. Wchodzę do salonu, strzelam do dwóch gości i jakiejś dziewczyny. Przykładam lufę pistoletu do skroni Cateriny. Jej ciemne oczy, patrzą na mnie ze strachem. Moja intuicja mówi abym jej nie zabijał. Wpatruję się w nią i waham. Zegar wybija godzinę 21. Strzelam. Kula utyka w suficie a brunetka zakrywa się poduszką.
- Masz szczęście. - mówię cicho i wybiegam z jej domu. Wsiadam na motor i odjeżdżam. Krążę bez celu po mieście, zastanawiając się czemu jej darowałem życie. Może dlatego że jest przyjaciółką Hope? Nie wiem. Dociskam gaz i o mało nie zabijam się na skrzyżowaniu. Mam gdzieś prawo czy policję. Nic nie mogą mi zrobić. Ostatni raz skręcam i podjeżdżam pod nasz dom. Schodzę z motoru i odprowadzam go do garażu, gdzie Jay majsterkuje przy swoim Mercedesie. Omijam go i wchodzę bocznymi drzwiami do kuchni. Biorę do ręki szklankę i bourbon. Może na chwilę zapomnę o stresie. Siadam w salonie, nogi kładę na stole i zaczynam samotnie pić.


Czy ten blog przetrwa, zależy od was. xd
Mam coraz lepsze pomysły do niego, nie powinno być źle ^^
Do następnego <3

niedziela, 27 stycznia 2013

Prolog

Szybkim krokiem idę do kawiarni, gdzie czeka jeden z ochroniarzy szefa. Siadam obok niego przy barze, z nosa lekko ściągam okulary. Widzę siebie w odbiciu, włosy postawione do góry, niebiesko-zielone tęczówki spoglądają na odbicie. Przenoszę wzrok na "posłańca".
- Macie za zadanie zabić trzy członkinie K-Mart. - mówi powoli a ja kiwam głową. - W tej kopercie są ich zdjęcia. Szybko i po cichu. Rozumiesz?
- Tak, rozumiem. Jestem profesjonalistą, nie bój się Mike. - stwierdzam i odpakowuję białą kopertę. Pierwsze zdjęcie przedstawia brunetkę. Pod zdjęciem podpis "Cat Jones". Kolejne zdjęcie trafia do mojej ręki, tym razem na nim jest blondynka o bardzo jasnych oczach ~ Blair Vickerson. Na końcu biorę do ręki fotografię, która przedstawia osobę, którą tak dobrze znam.
- Hope... - szepczę, a Mike szturcha mnie.
- Ładne imię, ale ona jest najważniejsza z nich. Musimy mieć pewność że będzie nie żyć.
- Mhm. - odpieram i chowam obrazki do kieszeni kurtki. Z powrotem zakładam moje Ray-Bany i wychodzę z budynku. Lekkim krokiem idę przed siebie. Przechodzę przez park, mijają mnie rozbawione dzieci. Nagle coś przykuwa moją uwagę. Jedna z ofiar, dokładniej panna Fay. Idę w jej kierunku, zachowując bezpieczną odległość. Instynktownie wkładam rękę do kurtki, gdzie moją skórę dotyka chłód metalu. Chłód pistoletu. Idę cały czas za nią, śledzę ją. Po kilkunastu minutach, dociera do domu mieszkalnego. Coś grzebie przy domofonie, a następnie wchodzi do środka. Wchodzę za nią i schodzę po schodach w dół. Blondynka wita się z przyjaciółkami. Robię telefonem zdjęcie i ulatniam się, aby mnie nie zobaczyły. Po 20 minutach jestem w moim, a raczej naszym domu. Odkładam pistolet i nóż wojskowy na stoliku w pokoju. Ściągam buty i kurtkę. Zostawiam fotografie na stole w salonie, aby chłopacy je zobaczyli. Nalewam soku pomarańczowego do szklanki i oparty o blat stołu piję go. Słyszę wystrzał z broni, biorę więc moją i wybiegam przed dom. Strzelam do zakapturzonej postaci, ta jednak ucieka. Podchodzę do skrzynki na listy, w którym znajduje się jakiś papier. Wyciągam go z przegródki i na spokojnie czytam go na kanapie. To co tam się znajduje, przeraża mnie i zaciekawia...


Nie mam talentu do prologów...
Zobaczymy kiedy będzie następny rozdział, wszystko zależy od was. ^^

Bohaterzy ♥

Nathan Sykes (19l.)
Lepiej z nim nie zadzierać. Chłopak wybuchowy o ognistym temperamencie. Zakochał się w swojej znajomej z zawodu, jednak ona zaszyła się w Nowym Jorku. Tęskni za nią, jednak nie daje tego po sobie poznać. Jest oczkiem w głowie szefów. Najczęściej dostaje zadanie strzelania z dachów bądź wysokości - snajper.
Hope Fay (19l.)

Znajoma Nathana, po niezbyt udanej akcji, przeprowadziła się do NY. Po dwóch latach jednak wróciła do Londynu, gdzie na jej drodze staje The Wanted. Nie patyczkuje się z nikim, z charakteru podobna jest do Nathana. Najlepiej wychodzi jej rzucanie nożami z dużej odległości.


Cat Jones (22l.)
Mimoswojego młodego wieku, Caterina bo takie jest jej prawdziwe imię, wiele przeszła. W jej żyłach płynie krew angielsko-rosyjsko-włoska. Ma 3 tatuaże: na karku, pod piersią i na kostce. Zna Hope od małego, to właśnie blondynka wciągnęła ją w to co robią. Nie rozstaję się z pałką teleskopową, a czasami w torbie ma kusze. 

Blair Vickerson (22l.)
Bezkompromisowa. Uwielbia kusić swoją ofiarę, aby potem ją zabić. Ma dwa dobermany, które słuchają jej jak nikogo. Przez to że była rozpieszczana w dzieciństwie, Blair dołączyła do kartelu. Jej specjalnością jest w drastyczny sposób zadawanie bólu.

Jay McGuiness (22l.), Tom Parker (24l.), Max George (24l.), Siva Kaneswaran (24l.)
Tworzą razem z Nathanem, siatkę o nazwie The Wanted. Każdy z nich ma zupełnie inną historię, inne zdolności. Przyjaźnią się, a w akcjach łączy i pomaga im wzajemna lojalność.


Chris Jones (23l.)
Koleguje się z The Wanted, jest bratem Cat. On najczęściej musi jej pilnować. Niestety, Christopher ma nałóg-kokainę. Tom pomaga mu wyjść z tego. Posługuje się bronią kaliber 11.