Hope
Siedzę przykuta do krzesła. Pomieszczenie zalewa półmrok, kontrastujący z ciemnymi ścianami. Od czasu do czasu przez moje ciało przebiegają ciarki, efekt zimna panującego w tym miejscu. Unoszę głowę do góry, kropelki wody spływają z sufitu. Po chwili myślenia nad szarym sufitem, słyszę odgłosy dobiegające z zewnątrz. Krzyki, kulę się na krześle. Do pokoju wbiega zdyszany Nathan. Bez słowa odwiązuje mi ręce i nogi. Łapie mnie za rękę i wybiegamy z budynku. Chwilę później na naszych oczach wybucha, ogień trawi ludzkie ciało i stertę gruzu.
Nathan
Przykrywam Hope kocem bawełnianym. Zasypia, wygląda jak mały kot zagrzebany w pościeli. Uśmiecham się lekko, po czym schodzę do salonu. Wyciągam papierosa i wychodzę na balkon. Odpalam go, za mną wchodzi Tom, rozglądając się. Ma czerwony policzek.
- Co się stało? - mruczę, pokazując ręką na jego twarz.
- Spoliczkowała mnie ta siksa. - zaciska ręce na metalowej barierce. - Nie wierzę. Nic nie robiłem, tylko pocałowałem ją, a ona takie coś odwaliła. Kurwa, dlaczego ja mam takiego pecha? - wzdycha.
- Tom, nie oszukujmy się. Jesteś znanym podrywaczem, z pewnością do nich też dotarła ta wiadomość. - śmieję się a on wywraca oczami.
- Nathan, nie pogrążaj się. - patrzy w moje oczy, a jego tęczówki robią się ciemne.
- Dobra, tak tylko wspomniałem. - zgaszam peta i wracam z Parkerem do salonu. Chłopak siada w fotelu. Widać że coś go męczy, nie pozwala na chwilę spokoju. O czymś gorączkowo myśli. Siadam na przeciw niego i przeczesuję palcami włosy. Unosi brew.
- Sluchaj, nie zastanawiałeś się nad tym, że szefowie naszych agencji nas znajdą? - pyta z troską w oczach.
- Myślałem o tym. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Boją się nas. Połączyliśmy się. Dwie wyszkolone grupy do zabijania. Nie poradzą sobie z nami.
- Chcesz się zemścić? - zaczyna bawić się zegarkiem.
- Tak. Po pierwsze dlatego, że zniszczyli nam życie. Zrobili z nas maszyny do zabijania, bez wszelkich uczuć. Po drugie zaatakowali Hope, a ja tak tego nie zostawię.
Wstaję i zakładam skórzaną kurtkę. Jest przesiąknięta zapachem papierosów, mięty i prochu strzelniczego. Uśmiecham się do Toma, w swoim klasycznym stylu, który oznacza jedno: plan. Plan doskonały.
- Będą z tego problemy, Młody.
- Tak, słyszałem to. Jestem wrzód na dupie. - moje słowa wywołują u bruneta salwę śmiechu. Rzuca we mnie poduszką i podchodzi do mnie.
- No to idziemy na zwiady.
Świetny rozdział <3 Martwi mnie trochę to, co wymyślił Nath. Mam nadzieję, że nie wywoła to aż tak olbrzymich problemów, jak się wydaje Tomowi. Cóż więcej mogę napisać? Chyba nic poza tym, że opłacało się tak długo czekać na ten rozdział, ponieważ przebił moje oczekiwania. Jest genialny <3 Czekam na kolejny, weny :)
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział :*.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że Ją uratował :*.
Mmm słodka zemsta :).
Nath to ma pomysły :d.
Ciekawe co z tego wyjdzie xd.
Mam nadzieję, że nie wpędzą się do większych tarapatów.
Czekam na next'a :*.
Weny!
Mychaaa ;***
Boże skąd bierzesz takie zajebiste pomysły!
OdpowiedzUsuńKurdeee.. rozdział świetny, zajebisty. mogę tak dalej ale jestem za leniwa żeby wszystko pisać ^^
weeny! czekam na następnego! ;)
na moim blogu kolejny rozdział ;)
http://even-with-my-dark-side.blogspot.com/
Od razu informuje, że oduczyłam się pisać tutaj komy.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze miło, że po pewnym czasie dodałeś nowy rozdział, który jest jak zwykle świetny. Ogólnie to ratowanie Hope to to się nazywa wyjście w wielkim stylu-zostawiając za sobą płomienie... Chłopaki będą się mścić? Zapowiada się ciekawie. Eh.. Leję wodę, prawda?... Po prostu świetny rozdział.
Anonim z podpisu
Lose my mind
Ciesze się że dodałeś.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale boję się tego pomysłu Nathana
Nie wiem też czemu to opowiadanie przypomina mi Dangera, ale w wersji gangu The Wanted xD Chyba za dużo sie tego naczytałam xD
Świetny rozdział ♥
Proszę Cię daj szybko kolejny C;
Weny :3