sobota, 25 maja 2013

Ważne.

Zawieszam moją całą działalność na blogach. Jest to spowodowane moim przeszczepem serca, który odbędzie się 05.06.2013 r. w Szwajcarii. Jak wrócę, to pojawią się nowe rozdziały, jeśli nie uda się... to blogi zostaną usunięte.

Love ya all !

poniedziałek, 6 maja 2013

15. Top of trouble. Big trouble.

Hope
Siedzę przykuta do krzesła. Pomieszczenie zalewa półmrok, kontrastujący z ciemnymi ścianami. Od czasu do czasu przez moje ciało przebiegają ciarki, efekt zimna panującego w tym miejscu. Unoszę głowę do góry, kropelki wody spływają z sufitu. Po chwili myślenia nad szarym sufitem, słyszę odgłosy dobiegające z zewnątrz. Krzyki, kulę się na krześle. Do pokoju wbiega zdyszany Nathan. Bez słowa odwiązuje mi ręce i nogi. Łapie mnie za rękę i wybiegamy z budynku. Chwilę później na naszych oczach wybucha, ogień trawi ludzkie ciało i stertę gruzu.

Nathan
Przykrywam Hope kocem bawełnianym. Zasypia, wygląda jak mały kot zagrzebany w pościeli. Uśmiecham się lekko, po czym schodzę do salonu. Wyciągam papierosa i wychodzę na balkon. Odpalam go, za mną wchodzi Tom, rozglądając się. Ma czerwony policzek.
- Co się stało? - mruczę, pokazując ręką na jego twarz.
- Spoliczkowała mnie ta siksa. - zaciska ręce na metalowej barierce. - Nie wierzę. Nic nie robiłem, tylko pocałowałem ją, a ona takie coś odwaliła. Kurwa, dlaczego ja mam takiego pecha? - wzdycha.
- Tom, nie oszukujmy się. Jesteś znanym podrywaczem, z pewnością do nich też dotarła ta wiadomość. - śmieję się a on wywraca oczami.
- Nathan, nie pogrążaj się. - patrzy w moje oczy, a jego tęczówki robią się ciemne.
- Dobra, tak tylko wspomniałem. - zgaszam peta i wracam z Parkerem do salonu. Chłopak siada w fotelu. Widać że coś go męczy, nie pozwala na chwilę spokoju. O czymś gorączkowo myśli. Siadam na przeciw niego i przeczesuję palcami włosy. Unosi brew.
- Sluchaj, nie zastanawiałeś się nad tym, że szefowie naszych agencji nas znajdą? - pyta z troską w oczach.
- Myślałem o tym. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Boją się nas. Połączyliśmy się. Dwie wyszkolone grupy do zabijania. Nie poradzą sobie z nami.
- Chcesz się zemścić? - zaczyna bawić się zegarkiem.
- Tak. Po pierwsze dlatego, że zniszczyli nam życie. Zrobili z nas maszyny do zabijania, bez wszelkich uczuć. Po drugie zaatakowali Hope, a ja tak tego nie zostawię.
Wstaję i zakładam skórzaną kurtkę. Jest przesiąknięta zapachem papierosów, mięty i prochu strzelniczego. Uśmiecham się do Toma, w swoim klasycznym stylu, który oznacza jedno: plan. Plan doskonały.
- Będą z tego problemy, Młody.
- Tak, słyszałem to. Jestem wrzód na dupie. - moje słowa wywołują u bruneta salwę śmiechu. Rzuca we mnie poduszką i podchodzi do mnie.
- No to idziemy na zwiady.